W piątek nagotowałam się za wsze czasy. Wczoraj byliśmy więc w knajpie, dziś zjedliśmy makaron z pesto - trochę mam kuchni dosyć. Ale za to duma mnie rozpierała, gdy na imprezie chwalono moje dokonania, zwłaszcza że największym powodzeniem cieszyły się te, które robiłam pierwszy raz i kompletnie "z głowy". Takie jak dip z pieczonej cebuli ze śmietaną, fetą, miodem i pieprzem. Oprócz niego na zdjęciu mój ukochany sos z jogurtu z czosnkiem, suszoną miętą, ziarnkami kolendry i kminem oraz dwa akcenty meksykańskie: guacamole (awokado, cebulka czerwona, marynowane jalapenos, kolendra, limonka) i salsa (pomidory, pieczona papryka, oliwa i - podobnie - cebulka, papryczki, kolendra, limonka). Do sosów - nachosy, marchewka i ogórki (polskie;)), potem także falafle i samosy.
A na urodziny dostałam cudne kuchenne gadżety i książki Jamiego i Julii Child, więc chyba jutro jednak wrócę do gotowania;)
Boskie dipy...boskie...połączenia mnie podbijają:0) i ten kmin i limonka i kolendra...mmm....super!
OdpowiedzUsuńDip z pieczoną cebulą mnie rozbroił! Są jakieś szanse na przepis?
OdpowiedzUsuńArven - niewiele więcej jestem w stanie powiedzieć, bo nie odmierzałam proporcji za bardzo:) Dwie upieczone cebule zmiksowane z ok. 2 łyżeczek miodu, 1/3 kostki fety i pół kubka śmietany 12%. I popieprzone:)
OdpowiedzUsuń