środa, 29 czerwca 2011

Penne z camembertem

Znów danie zainspirowane urodzinowym Jamiem (tym razem książką "Każdy może gotować"). W oryginale występował szpinak, który pasowałby pewnie jeszcze lepiej, ja jednak jako swoją "zieloną wkładkę" dodałam groszek.


W czasie gotowania wody na makaron, do piekarnika wstawiamy camembert, z którego wcześniej wycięliśmy górną skórkę, a wnętrze napakowaliśmy pokrojonym w plasterki czosnkiem i gałązkami rozmarynu. W odpowiednim momencie do makaronu dodajemy groszek (lub szpinak), gdy się ugotują - odcedzamy i mieszamy z półpłynnym już serem. Posypujemy świeżo mielonym pieprzem.
VIVA la pasta! 2

środa, 22 czerwca 2011

Irlandzka cebulowa Jamiego O.

Przepis - który odrobinę, jak zwykle, zmodyfikowałam - pochodzi z książki "Jamie Oliver w domu".

Na oliwę należy wrzucić cebule zwykłe i czerwone (u mnie - po dwie), szalotki (też dwie) i pora. Całe to towarzystwo należy posolić, popieprzyć i dusić około 50 minut, po czym zalać bulionem (u mnie - warzywnym of kors) i gotować jeszcze około 20 minut. Przyprawić tymiankiem, podawać z grzankami z cheddarem (Jamie do wszystkiego każe używać cheddara, pewnie inny dobry żółty ser też by się nadał;))

niedziela, 19 czerwca 2011

Jajka w kokilkach

Robiłam pierwszy raz. Powód był prosty: dopiero teraz kupiłam swoje pierwsze kokilki i teraz jestem na etapie poszukiwania inspiracji. Zaczęłam od najbardziej oczywistych jajek w kokilkach: na dnie podsmażona czerwona cebulka, na wierzchu - już po upieczeniu - dodałam po łyżce twarożku i po pomidorku. Mimo braku śmietany wyszły kremowe i pyszne.

czwartek, 16 czerwca 2011

Pieczone warzywa z rozmarynem

Dobre produkty nie potrzebują dużego nakładu pracy ani czasu. Nie ma nic lepszego niż młode warzywa z bazarku, czasem na parze z sosem jogurtowym albo masłem, czasem podsmażone dosłownie chwilkę na odrobinie oliwy, czasem surowe. A czasem, jak dzisiaj, pieczone.

Młode buraki, młoda marchewka i młode ziemniaki, pieczone z oliwą ze szczyptą soli i mnóstwem rozmarynu.

środa, 15 czerwca 2011

Spaghetti z sosem ze świeżych pomidorów

Byłam bliska zakupu puszki pomidorów... robiłam tak przecież przez ostatnie pół roku. Pomidory nie są teraz jeszcze "at their best", ale te na moim bazarku dają radę i - wreszcie - są tańsze niż puszka. Jasne, przygotowanie sosu trwa jakieś 5 razy dłużej, ale pracy w tym niewiele, a efekt... super.
Cebulkę i czosnek podsmażyłam na oliwie, dodałam sparzone i pokrojone pomidory. Dusiłam na wolnym ogniu przez jakieś 40 minut. Kiedy sos zgęstniał, wstawiłam makaron, a pomidory przyprawiłam solą, odrobiną cukru, pieprzem, suszonym oregano i świeżą bazylią. Na zakończenie można posypać parmezanem lub dodać porwaną mozzarellę. Podałam z sałatą z sosem z czosnku, miodu, musztardy, soku z cytryny i oliwy. Pycha!

Spaghetti dołączam do akcji Viva la pasta.
VIVA la pasta! 2

wtorek, 14 czerwca 2011

Zupa kalafiorowa z serem i musztardą


Inspirowana przepisem Jamiego O. Przepyszna!
Przygotować bulion warzywny. Kalafiora (pół głowki) i jednego ziemniaka ugotować i odsączyć. Gdy warzywa zmiękną, zalać bulionem (można też dodać marchewkę z bulionu), dodać startego cheddara i łyżeczkę ostrej musztardy. Zmiksować.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Nie mogę się powstrzymać... ogromny obiad mojego chłopaka:)

Ogromny obiad składa się z: dwóch sadzonych jajek, kalafiora z bułką tartą, młodych ziemniaków i młodej kapusty uduszonej z koperkiem i odrobiną masła. Mnóstwo żarcia... pysznego żarcia:)

środa, 8 czerwca 2011

Sałatka makaronowa a la Coffee Heaven

I jeszcze jedna propozycja z ostatniej imprezy, zainspirowana sałatką włoską z Coffee Heaven: penne (u mnie pełnoziarniste), pesto zielone (bazylia, słonecznik, czosnek, parmezan, oliwa), pesto czerwone (suszone pomidory, słonecznik, parmezan), tuńczyk, listki bazylii i mięty. Posypane orzeszkami piniowymi i oliwkami (żeby było je łatwo zdjąć - nie cierpię oliwek:))

Sałatka to kolejna propozycja, którą dołączam do akcji Viva la pasta!

wtorek, 7 czerwca 2011

Orientalny bulion w wersji europejskiej

Wyznanie: nie przepadam za kuchnią dalekowschodnią. Indie, Bliski Wschód - z przyjemnością. Ale Chiny, Japonia, Tajlandia, Wietnam - mimo wszystkich różnic między nimi - niekoniecznie. Jasne, są pyszne bakłażany w Bliss na Mariensztacie, jasne - sajgonki z Nam Sajgon na Brackiej mają swój urok. Ale tak generalnie - sos sojowy mało mnie kręci, trawa cytrynowa smakuje trochę jak płyn do mycia naczyń, od grzybów mung wolę borowiki, od bok choi - normalną kapustę.
Przy całej więc mojej sympatii dla poszukiwania autentycznych smaków Włoch, Meksyku, Indii czy Turcji, muszę przyznać szczerze: sushi najbardziej smakuje mi z serkiem i ogórkiem. Smaki Dalekiego Wschodu sprawiają, że staję się bezwstydną Europejką, którą trzeba edukować, a która i tak woli, by było jakoś tak "mniej wschodnio". Może się kiedyś nauczę...

Dzisiaj więc - bulion z odrobiną orientalnych smaków, przystosowany jednak dla mojego tępego podniebienia:) Pastę z imbiru, czosnku i chilli podsmażyłam na oleju sezamowym. Dodałam warzywny bulion, paseczki marchewki, główki szparagów i grzyby mung. Przyprawiłam sosem sojowym, posypałam szczypiorkiem, podałam z ugotowanym makaronem soba (można go też ugotować w zupie, of kors:))

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Sałatka ryżowa z tofu

Druga propozycja z ostatniej imprezy to sałatka, która - jakimś cudem - stała się jej hitem. Przepisem próbowałam już dzielić się z koleżankami, acz nie do końca mi to wyszło, gdyż totalnie improwizowałam i już - oczywiście - nie pamiętam, co dokładnie się w niej znalazło.

No ale mniej więcej tak: tofu pokroiłam i zamarynowałam dzień wcześniej w sosie sojowym i odrobinie oleju z dodatkiem czosnku i papryczki chilli. Następnego dnia ugotowałam ryż jaśminowy, a tofu wrzuciłam na parę minut na patelnię razem z marynatą. Połączyłam, gdy ryż i tofu były jeszcze trochę ciepłe, dodałam nieco więcej sosu sojowego i oleju. Gdy całość wystygła, wkroiłam czerwoną cebulkę, świeżego ogórka kolendrę i wsypałam niesolone orzeszki ziemne.

(Na zdjęciu w tle - równie improwizowana sałatka z pomarańczy, oliwek, kaparów i marynowanej czerwonej cebulki)

niedziela, 5 czerwca 2011

Dipy na imprezę

W piątek nagotowałam się za wsze czasy. Wczoraj byliśmy więc w knajpie, dziś zjedliśmy makaron z pesto - trochę mam kuchni dosyć. Ale za to duma mnie rozpierała, gdy na imprezie chwalono moje dokonania, zwłaszcza że największym powodzeniem cieszyły się te, które robiłam pierwszy raz i kompletnie "z głowy". Takie jak dip z pieczonej cebuli ze śmietaną, fetą, miodem i pieprzem. Oprócz niego na zdjęciu mój ukochany sos z jogurtu z czosnkiem, suszoną miętą, ziarnkami kolendry i kminem oraz dwa akcenty meksykańskie: guacamole (awokado, cebulka czerwona, marynowane jalapenos, kolendra, limonka) i salsa (pomidory, pieczona papryka, oliwa i - podobnie - cebulka, papryczki, kolendra, limonka). Do sosów - nachosy, marchewka i ogórki (polskie;)), potem także falafle i samosy.

A na urodziny dostałam cudne kuchenne gadżety i książki Jamiego i Julii Child, więc chyba jutro jednak wrócę do gotowania;)

środa, 1 czerwca 2011

Kolorowe conchiglioni nadziewane serami

Piękny, pasiasty makaron przyszła teściowa przywiozła mi z włoskich Alp. W Polsce takie cuda są strasznie drogie, ale chyba kupię znowu - od tak, dla czystej przyjemności.

Muszle nadziałam pastą z ricotty, parmezanu i mascarpone, przyprawionych odrobiną suszonej bazylii i oregano. Świeże zioła znalazły się w pomidorowym sosie, do którego dodałam też czosnek i drobno posiekaną czerwoną cebulkę. Nadziane muszle położyłam na sosie, skropiłam oliwą, posypałam pieprzem i zapiekałam przez 20 minut.