czwartek, 10 lutego 2011

Arabskie noce

Kuchnia arabska - podobnie jak wspomniana już hinduska - należy do moich ulubionych. Na bliskim wschodzie też nigdy nie byłam (a ostatnie wydarzenia polityczne nie zachęcają do udawania się w tamte strony...), najbliżej autentycznego smaku byłam więc pewnie jedząc falafel od Turka albo jakieś fajne danko w Samirze (www.samira.pl), ale kiedy zobaczyłam "Festiwal kuchni arabskiej", organizowany przez Pannę Malwinnę, pomyślałam, że to właśnie będzie pierwsza kulinarno-blogowa akcja, w której wezmę udział.
No i postanowiłam pójść na całość - przygotowałam talerz smakowitości "Bliski Wschód according to me".

Na początek pyszny i prosty hummus. Puszkę odcedzonej ciecierzycy zmiksowałam z sokiem z połowy cytryny, sporym ząbkiem czosnku i zmielonym w moździerzu sezamem (z braku pasty tahini). Mieszając, powoli dodałam oliwę, przyprawiłam słodką papryką, pieprzem i solą. Done!

Na drugi ogień idą falafle. Znowu zmieliłam ciecierzycę, tym razem jednak nie puszkowaną, lecz surową, namoczoną przez noc. Na jakieś półtorej szklanki dodałam pół cebuli, znów spory ząbek czosnku, zmielony kmin, kurkumę i sól. Z masy uformowałam kuleczki, które usmażyłam w głębokim oleju.
Ciecierzycowe smakołyki podałam z ulubionym sosem jogurtowym z gęstego jogurtu, ogórka, czosnku, kminu, mięty i kolendry i z pitami. Była to pierwsza pita w moim życiu, wyszła nieźle, ale nie była jeszcze doskonała, dlatego przepisu nie podaję i radzę pogrzebać po stronach ekspertów;)
Całość arabskiej wyżerki wyglądała tak:

2 komentarze:

  1. Jeśli chodzi o falafele- to uwielbiam, choć mam mały uraz do nich i prędko nie zrobię;)
    pyszny ten Twój arabski talerz;)

    ps. zdecydowanie wolałabym pozostać Panną Malwinna aniżeli Marianną;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaa, przepraszam, już zmieniam!:))

    OdpowiedzUsuń